Pracuj z nami
Konsultant i autor książek w jednym – rozmawiamy z Łukaszem Ossolińskim
„Pracuj z nami” to cykl, w którym przedstawiamy pracowników naszej firmy. Pytamy ich o początki kariery, projekty, z których są najbardziej dumni i wiele innych tematów. Zapraszamy na rozmowę z Łukaszem Ossolińskim, Konsultantem ds. Wdrożeń w Sygnity. W wolnym czasie Łukasz zajmuje się pisaniem. Do tej pory ukazały się jego trzy książki „Cudnów-Słobodyszcze 1660”, „Rzecz o hetmanie Wyhowskim” oraz „Testament Hitlera”.
Moja kariera w Sygnity zaczęła się…
bardzo dawno temu, kiedy ta bajkowa kraina nosiła jeszcze nazwę Computerland, dokładnie dzień po lądowaniu na Marsie łazika Spirit. O tym, jak bardzo to odległy moment niech świadczy fakt, że w tym samym roku został uruchomiony Facebook…
Na początku kariery uczestniczyłem w kilku bardzo różnych projektach, by po paru latach przejść do Sektora Bankowego, w którym – z pewną przerwą – pracuję do dziś, obsługując poważnego, strategicznego partnera.
Pojawiając się w pracy, pierwszą rzeczą, którą robię …
jest przyrządzenie kawy, od której jestem uzależniony jak Jack Reacher. Prawdziwej kawy z ziaren, a nie jakiejś jej chemicznej dekonstrukcji. Z kawą można rozpocząć rutynowe działania: co nowego w skrzynce pocztowej i na Teamsach, by zyskać bieżącą świadomość sytuacyjną. Jestem gotowy na Daily, spotkania organizacyjne oraz rozmowy online, niezastąpione w pracy zdalnej.
Moje stanowisko wymaga …
odporności psychicznej, nieodzownej na pierwszej linii kontaktu z klientem, czyli między młotem surowych wymagań, a kowadłem niecierpliwych oczekiwań – często pod presją czasu. Nieuniknione napięcia łagodzi wzorowa komunikacja między wszystkimi członkami zespołu zaangażowanego w spełnianie najbardziej wymyślnych życzeń klienta.
Dobra współpraca opiera się na …
sprawnej, pozbawionej niedopowiedzeń komunikacji nie tylko we własnym zespole, lecz wszystkich zaangażowanych w projekt. Profesjonalizm przejawia się dążeniem do wzajemnego zrozumienia i odrzuceniem partykularnych uprzedzeń w imię realizacji stawianych przed nami zadań. Cieszy mnie, że należę do Obszaru, w którym nie można na brak takiego profesjonalizmu narzekać. Pozdrowienia dla wszystkich!
Najbardziej jestem dumny z tego…
że pracuję w prężnej, niezłomnej, znaczącej na rynku firmie, obsługującej podmioty o strategicznym znaczeniu dla państwa. Firmie dysponującym potężnym ludzkim kapitałem. Firmie, której parę lat temu wróżono upadek.
Mój najtrudniejszy moment w karierze …
to okres, w którym z powodów losowych musiałem na pewien czas pełnić w zastępstwie przełożonego jego obowiązki. Nagłe ciśnienie odpowiedzialności sprawiło, że wszystkie zadania chciałem wykonywać osobiście, kierowany niepokojem, że może dojść do jakiegoś fiaska. Z perspektywy czasu wiem, że była to reakcja przesadnie gorączkowa, niemniej cała ta sytuacja nauczyła pokory – zrozumiałem, jak bardzo nasi przełożeni znajdują się pod permanentną presją.
W Sygnity nauczyłem się…
że wszystko można zrobić, a to, co się zrobiło, można zrobić jeszcze lepiej.
W Sygnity cenię sobie…
wzajemną koleżeńskość, przejawiającą się na przykład udzielaniem rzeczowej odpowiedzi na każde, choćby niedorzeczne pytanie czy chęcią udzielenia pomocy w sposób najbardziej przyjazny dla innych. Także na obszarach pozazawodowych – zawsze można liczyć na niewymuszoną życzliwość podczas rozmów o prywatnych sprawach, rodzinie czy osiągnięciach sportowych lub artystycznych.
Po godzinach lubię…
maksymalnie wykorzystywać wolny czas, którego zawsze brakuje. Gram w szachy, jestem także instruktorem tej gry (w tym roku jeden z moich podopiecznych awansował do finału Mistrzostw Polski chłopców do lat 10). Wiem, że w Sygnity jest wielu miłośników królewskiej gry, może udałoby się zorganizować firmowy turniej o puchar Prezesa?
Przede wszystkim poświęcam się jednak pisaniu. Pierwszą „książkę” napisałem mając sześć lat: na czterech stronach rozstrzelonego druku opisałem historię II wojny światowej, zapewne inspirując się serialem o Czterech Pancernych. Pisanie stało się moją pasją i przyjemnością, początkowe nieporadne próby stawały się coraz lepsze – powoli zaczynały się podobać nawet mnie. Jako nastolatek współtworzyłem nieregularnik artystyczny „Linie”, publikowałem także drobne utwory w antologiach niezależnych wydawnictw; następnie nastał czas blogów, aż wreszcie nadeszła pora na literaturę pełnowymiarową.
Ukazały się dotąd trzy moje książki – dwie historyczne („Cudnów-Słobodyszcze 1660” oraz „Rzecz o hetmanie Wyhowskim”) i jedna, którą określiłem jako SF (sensacyjną fantazję): „Testament Hitlera” – utwór sensacyjny dziejący się świecie alternatywnym 1964 roku, powstałym w wyniku wygrania II wojny światowej przez Niemcy i sprzymierzoną z nimi Polskę. W kwietniu ukończyłem kolejną powieść pod tytułem „Nie odchodź, miasto płonie”, będącą kryminałem dziejącym się w przeddzień oraz w trakcie powstania warszawskiego. Mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku. Obecnie rozpocząłem pracę nad kolejnym kryminałem – mrocznej historii seryjnego zabójcy, częściowo opartej na faktach.